Jesteśmy spłukani – film „Ścieżka solna” przedstawia zdesperowaną parę pielgrzymującą po nadzieję

„W takim razie ruszam” – napisał Hape Kerkeling, zarzucając plecak na ramię, by wyruszyć na Camino de Santiago, uciekając przed własnym wypaleniem. Wielu innych poszło w jego ślady, sznurując buty trekkingowe w poszukiwaniu wyhamowania, autorefleksji i duchowego oświecenia. W kinie film pielgrzymkowy stał się nawet odrębnym gatunkiem, znanym jako „slow road movie”.
W najszerszym ujęciu, można by do tego zaliczyć również „Szlak Solny” Marianne Elliott, będący adaptacją autobiograficznego bestsellera Raynora Winna o tym samym tytule. Jednak ta książka nie podąża szlakiem pielgrzymkowym do Santiago de Compostela, lecz szlakiem South West Coast Path wzdłuż atlantyckiego wybrzeża Anglii.
Ten ponad 1000-kilometrowy szlak pieszy uchodzi za jeden z najpiękniejszych na Wyspach Brytyjskich i prowadzi z Minehead w Somerset wzdłuż wybrzeży Devon i Kornwalii do portu Poole w Dorset.
Ale nie tylko trasa jest inna; inna jest również motywacja stojąca za podróżą Raynor Winn (Gillian Anderson) i jej męża Motha (Jason Isaacs). Oboje nie wybierają się na wędrówkę, by odpocząć od stresującego, uprzywilejowanego życia w mieście, ale z desperacji. Po tym, jak Moth inwestuje zbyt dużo pieniędzy w biznes znajomej, sąd nakazuje zajęcie jej majątku w związku z bankructwem. Oboje mają pięć dni na opuszczenie farmy, która zapewniała im skromne utrzymanie dzięki drobnej działalności rolniczej i wynajmowaniu pokoi wakacyjnych.
W panice para chowa się w piwnicy, gdy komornicy i policja pukają do drzwi z nakazem eksmisji. Kiedy Raynor dostrzega przewodnik turystyczny, postanawiają spakować plecaki i namiot i wyruszyć szlakiem South West Coast Path. Nagle pozbawieni wszystkiego, rozsądniej wydaje się kontynuować podróż, niż zamarznąć ze strachu.
Jakby tego było mało, kilka tygodni wcześniej u Motha zdiagnozowano rzadką, nieuleczalną, zwyrodnieniową chorobę neurologiczną, która atakuje również układ mięśniowo-szkieletowy, powodując silne napady bólu. Mimo to, dzień po dniu, krok po kroku, idą naprzód, a nadmorskie krajobrazy roztaczają się wokół nich w całej swojej surowej okazałości.
Ale natura jest nie tylko pocieszycielem, ale często także zaciekłym przeciwnikiem. W malowniczej zatoce zostają porwani przez nadciągający przypływ w środku nocy, ledwo ratując swój dobytek.
Bezdomni i pozbawieni środków do życia wędrowcy nagle znajdują się w marginalizowanej sytuacji społecznej. Film z bliska przygląda się temu, co oznacza życie w ubóstwie w podróży. Każda wizyta w bankomacie staje się stresującym doświadczeniem, ponieważ nie wiadomo, czy bankomat faktycznie wypłaci im 40 funtów ze zwrotu podatku, które parze zostają co miesiąc na życie. Jedynym ciepłym posiłkiem, jaki zazwyczaj otrzymują, jest makaron instant z kuchenki turystycznej.
A kiedy oboje szukają schronienia przed deszczem w restauracji, kelner taktownie oferuje im dzbanek gorącej wody, widząc, że nie stać ich na herbatę z karty napojów. Widmo ubóstwa otwiera się w jadłodajniach, gdzie podróżni spotykają innych bezdomnych.
Jak każdy film drogi, „The Salt Trail” opiera się na często dziwacznych spotkaniach międzyludzkich. Moth jest wielokrotnie mylona ze znaną pisarką podróżniczą, co prowadzi nawet do zaproszenia pary przez londyńskich hipsterów do ich luksusowego domu wakacyjnego. Są rozpieszczani, dopóki nieporozumienie nie zostanie wyjaśnione, po czym zostają natychmiast wyrzuceni.
„Szlak Solny” nie jest filmem, który opiera się na trzymającym w napięciu dramacie ani sprytnych zwrotach akcji. Wędrując szlakiem, bohaterowie stopniowo się rozwijają, a mimo fundamentalnej niepewności, stopniowo odnajdują spokój i doświadczają zupełnie nowego poczucia wspólnoty jako para.
Gillian Anderson („Z Archiwum X”) i Jason Isaacs („Biały Lotos”) zrzucili z siebie wszystkie swoje gwiazdorskie atuty, nosząc swoje role niczym znoszone buty trekkingowe. Z wyważoną, emocjonalną powściągliwością, portretują długotrwałą intymność małżeństwa, które po raz kolejny uczy się na sobie polegać.
Bez patetycznych póz, widzowie stopniowo nawiązują więź z bohaterami, których odporność rośnie. Film podąża krętą ścieżką od rozpaczy ku chwilom spokoju, siły, akceptacji i nadziei. Duchowi podróżnicy pokroju Hape Kerkelinga nie mogą z nim konkurować.
„The Salt Trail” w reżyserii Marianne Elliott, z Gillian Anderson i Jasonem Isaacsem, 115 minut, FSK 6 (premiera w kinach 17 lipca)
rnd